aktualności - jarmarki, kiermasze, etniczne imprezy plenerowe, rekodzieło
Rękodzieło na jarmarkach i kiermaszach
W okresach przedświątecznych , kiedy organizowane są licznie jarmarki i kiermasze, jak kraj długi i szeroki słychać zaproszenia do udziału twórców ludowych i rękodzielników. Czy na jarmarki i kiermasze przybywają rękodzielnicy, których oczekują organizatorzy i odwiedzająca publiczność, czy takich właśnie wyrobów jakie wystawiają - szukają krajowi klienci i zagraniczni turyści? Czy mogą legalnie sprzedawać swoje wyroby? Kim są twórcy ludowi i rękodzielnicy? Kto ich szkoli? Kto weryfikuje? Jaką rolę spełnia jarmarczne rękodzieło w naszej kulturze i społeczeństwie?
Rękodzieło odróżnia jarmarki od innych form handlu detalicznego- bo tu ono musi być , a tam niekoniecznie. Rękodzieło stało się podstawą programową i główną atrakcją każdego jarmarku czy kiermaszu sztuki ludowej.
Co nazywamy rękodziełem?
Rękodzieło wg. wiedzy encyklopedycznej – jest to wyrób wytworzony w sposób nieprzemysłowy, noszący indywidualne cechy wytwórcy jak i materiału z jakiego powstał, posiadający walory artystyczne, zawierający motywy typowe dla kultury, w której został wykonany.
Rękodzielnictwo zaś , jest to ręczny wyrób przedmiotów wykonywanych przez rękodzielnika.
Rękodziełem tradycyjnym, kwalifikowanym, ludowym jest zarówno garncarstwo tradycyjne , kowalstwo artystyczne, są też wyroby plastyki obrzędowej , wycinanki, jak i wykonana ręcznie biżuteria, gobeliny tkane na krosnach, koronki, hafty na tkaninach, obrazy malowanych na szkle czy innych materiałach, rzeźby wykonywane w drewnie, rogach, kamieniach czy metalu, plecionkarstwo, wyroby ze skóry i inne.
Rękodzieło tradycyjne, kwalifikowane, może podlegać atestacji dokonywanej przez kompetentne komisje etnograficzno-artystyczne powoływane w ramach Stowarzyszenia Twórców Ludowych, Fundacji „Cepelia” - Polska Sztuka i Rękodzieło czy Fundacji Ochrony i Rozwoju Twórczości Ludowej.
Włodzimierz Ostoja-Lniski, Czersk- malarstwo na szkle, rzezba
Mówiąc o rękodziele na jarmarkach , mających zazwyczaj cechy imprez handlowych, wypada przytoczyć także inną jego definicję.
Rękodzieło wg fiskusa jest odrębnym źródłem przychodu w podatku dochodowym PIT. Nie umniejsza to faktu, że sprzedaż wyrobów własnej działalności rękodzielnika może mieć charakter okazjonalny, tzn. jednorazowy, przy czym jeśli do wykonania rękodzieła nabyty został materiał czy półfabrykat, to przychód nie pochodzi już z działalności artystycznej, a z produkcji (tu DG) i powinien być opodatkowany.
Na naszych jarmarkach występują dwie grupy rękodzieła :
- tradycyjne rękodzieło kwalifikowane nazywane ludowym, stanowiące kontynuację kultury ludowej i tradycji narodowo- etnicznych, wyróżniające nas spośród innych kultur i nacji.
- pozostałe rękodzieło, potocznie określane mianem ”handmade”, wywodzące się przede wszystkim z wytwórczości rzemiosła artystycznego i użytkowego
Kto więc może legalnie sprzedawać rękodzieło na jarmarkach, kiermaszach czy lokalnych targach (nie targowiskach!) ?
Prawie wszyscy! Słowo „prawie” czyni tu jednak różnicę.
Rękodzielnik na jarmarku czy kiermaszu sztuki ludowej w oczach fiskusa w najbliższym czasie na pewno nie będzie artystą lecz przede wszystkim podatnikiem.
Na pewno bez obaw na jarmarkach, targach , festynach czy kiermaszach sprzedawać mogą sprzedawcy posiadający DG, jeśli tylko uzyskają zaproszenie organizatora i opłacą tzw. placowe. Sprzedają to co zwykle mają ( niekoniecznie wytworzone własnymi a częściej chińskimi rękoma i nie to za czym szaleją turyści). Są odporni na warunki atmosferyczne i mobilni bo muszą zarobić na skromne życie, podatki (19%), opłaty, oraz na comiesięczny ZUS (ok. 1100zł). Stanowią trzon i ostoję jarmarków a jeszcze częściej gminnych oraz miejskich targowisk.
Oczywiście bez obaw swoje rękodzieło ludowe mogą sprzedawać członkowie STL oraz inni rękodzielnicy i artyści, pod warunkiem, że też są DG, czyli prowadzą zarejestrowaną działalność gospodarczą i płacą podatki od wytwórczości.
Wszyscy pozostali twórcy ludowi, emeryci z pasją dłubiący w drewnie świątki oraz aniołki czy starsze rolniczki wyskrobujące wydmuszki, twórcy-amatorzy, babcie koronkarko-hafciarki a sprzedający częściej niż „okazjonalnie” - już nie! ( okazjonalnie , znaczy tylko raz w roku a nie wielokrotnie na różnych jarmarkach czy kiermaszach i to pod warunkiem skrupulatnego ewidencjonowania swoich przychodów z transakcji do rocznych zeznań podatkowych PIT) !
Szczerze więc im takiego handlu odradzam! Uwielbiamy ten beztroski, spontaniczny , kolorowy i radosny klimat jarmarków – z historycznej perspektywy miejsca wolnego handlu. Przypomnieć jednak należy , że w naszym kraju nie rządzi już król nadający miastom przywileje i prawa jarmarczne, a władza przez suwerena wybrana. Ta zaś od lat, lubuje się w gnębieniu swoich najuboższych obywateli, przejawiających jakiekolwiek objawy przedsiębiorczości na miarę swoich możliwości i każe za to dotkliwie.
Czy Państwo jest usatysfakcjonowane z uzyskiwanych podatków od rękodzielników? Zapewne ściągane kwoty mogłyby być większe przy jeszcze większym zaangażowaniu aparatu fiskalnego , ale i tak czymże one są przy nieściągniętych kwotach VAT? A co z uzyskanych tu podatków w zamian trafia do rękodzielnictwa ? –bardzo niewiele.
Czy dzisiaj ktoś kształci rękodzielników?
Zawodowo właściwie nikt, onegdaj były próby kształcenia rękodzielników na poziomie średnim. Licea w Zakopanem i Supraślu, wzbogacały rynek pracy rękodzielnictwa w zakresie rzeźby i snycerstwa, oraz pamiątkarstwa i tkactwa. Szkolnictwo zawodowe od dawna nie zajmuje się tą branżą uznając ją za mało innowacyjną (chociaż nie w każdej mieścinie funkcjonuje fabryka komputerów), zresztą "zawodówki" od dawna nie szkolą już zwykłych stolarzy czy tokarzy. Wiele dobrego w dziedzinie kształcenia i kształtowania rynku rękodzieła zrobiła Cepelia, zatrudniając w swoich zakładach mistrzów rękodzieła i artystów- chałupników, ale to oczywiście już historia. W obecnych czasach tematyką amatorskiego kształcenia rękodzielników marginalnie zajmują się samorządy ( miejskie i gminne ośrodki kultury, uniwersytety ludowe), oraz niektóre Lokalne Grupy Działania, organizując okazjonalne kursy, plenery czy warsztaty twórcze. Wydaje się jednak, że w dalszym ciągu podstawą edukacji twórców ludowych jest samokształcenie i samodzielne rozwijanie talentów, częściej zresztą przez emerytów niż przez młodzież.
Dla odbudowy i ożywienia branży brakuje jakichkolwiek inwestycji w zakresie zorganizowanego rękodzielnictwa, a państwo dobija jego resztki podatkami np. podwyższając w 2015 r. VAT na sprzedaż wyrobów rękodzieła z 8% do 23%.
Kto powinien weryfikować artystów- twórców i rękodzielników ?
Najlepiej oczywiście uczyniłby to rynek (jarmark, kiermasz), ale dla początkujących twórców, których nie stać na podjęcie samodzielnej działalności gospodarczej , nie jest to najbardziej przychylne miejsce. Groźby drastycznych konsekwencji karno-skarbowych za brak „papierów”, skutecznie odstraszają początkujących amatorów dłuta czy nożyczek. Rozwiązaniem mogłoby być wydawanie przez miejskie/gminne ośrodki kultury, wybranym rękodzielnikom na podstawie ich aktywności twórczo-artystycznej , uprawnień twórcy lokalnego, upoważniających m. inn. do sprzedaży własnego rękodzieła, na lokalnych jarmarkach i kiermaszach. Twórcom lokalnym przysługiwałoby prawo uczestnictwa i sprzedaży na uproszczonych zasadach podatkowych, np. poprzez wykupienie w tym celu, w Urzędzie Gminy/Miasta, jednorazowej opłaty fiskalnej za każdorazowy udział w imprezie, przy czym byłby to dla nich jedyny uiszczany podatek . Na takim rozwiązaniu zyskaliby wszyscy.
Tylko, że jest to niestety gdybanie- nie u nas to! i nie ważne, że polska wieś czy prowincja jest beznadziejna, biedna i zapuszczona, bezrobocie szczególnie wśród kobiet i młodzieży ciągle rośnie a miejsc pracy nie przybywa. Elektoratem ma zawiadywać biurokracja, kulturę ludową pokaże TV, a resztę zaoferuje Biedronka.
Rękodzieło zrodzone z pasji ma wpływ na jakość życia na wsi, na jego odchamianie i ożywianie. Wzbogaca i aktywizuje teren poprzez stawiania lokalnych społeczności na turystykę wiejską, etniczność i lokalny rozwój. Przeciwdziała wyludnianiu wsi, zajmuje ludzi pracą także tych niepełnosprawnych. Wszystkie te problemy były już rozwiązywane i z powodzeniem wdrażane w życie, w ubiegłym wieku np. przez Halinę i Antoniego Kenarów na Podhalu czy na Kaszubach i Kociewiu przez Franciszkę i Izydora Gulgowskich- twórców skansenu we Wdzydzach Kiszewskich. Wiele się w tym względzie nie zmieniło i pozostaje aktualne do dzisiaj.
Dbajmy więc i zabiegajmy o własnych twórców lokalnych, szybko staną się kulturalnymi attaché naszych miejscowości czy etnokrain a przede wszystkim zadowolonymi i spełnionymi ich mieszkańcami.
Z.G.