aktualności - jarmarki, kiermasze, etniczne imprezy plenerowe, rekodzieło
Wędzić czy nie wędzić?
Trudno wyobrazić sobie tradycyjny polski jarmark bez tradycyjnych polskich wędlin. W odróżnieniu od krajów śródziemnomorskich , gdzie ze względu na sprzyjający, łagodny klimat dominują wędliny konserwowane (suszone) w naturalnych warunkach, w naszym kraju od setek lat wyroby mięsne konserwowane są do szybkiej konsumpcji jak i dłuższego przechowywania – dymem wędzarniczym. Tej sztuki rzemieślniczej uczyliśmy się długo a jej arkana przekazywaliśmy z pokolenia na pokolenie. Różne opinie krążą dzisiaj na temat zdrowotnych walorów wędzonych wyrobów mięsnych, nie zmienia to faktu, że dobrze sporządzone wędliny uwielbiamy, są one w naszym codziennym domowym menu a stół świąteczny bez „wędzeniny” jawi się tylko meblem. Czy chorujemy częściej i czy żyjemy krócej niż nasi europejscy partnerzy z Niemiec, Austrii, Hiszpanii , Włoch, spożywający podsuszane prosciutto ? Rzecz dyskusyjna i najczęściej opierająca się o portfel.
Ostatnio naszym narodowym zdrowiem przejęła się Unia Europejska, szczególnie w kontekście polskiego rolnictwa i produkowanych przez nasz kraj produktów żywnościowych, wprowadzając w zakresie produkcji wyrobów wędzonych drastyczne procedury, ograniczenia i zakazy. Mają one na celu (zapewne przez konkurencję zagraniczną) wyparcie tych wyrobów z naszych sklepów a w konsekwencji także z jarmarków, lokalnych targów czy kiermaszy z lokalną i tradycyjną żywnością. Tego rodzaju regulacje unijne stanowią głęboką ingerencję w nasz styl życia jak i niewątpliwe zagrożenie dla tradycji i dziedzictwa kulinarnego polskich etnokrain, gdzie zawsze się tak jadało ale i dalej jadać będzie.
Wędliniarską prohibicję uznajemy za durną i niedorzeczną, więc przyrzekamy w przyszłości przedświąteczne dymy z naszych ogrodowych wędzarni! To dotyczy hobby, ale co mają powiedzieć profesjonalni producenci, dbający o normy i przepisy sanitarne, inwestujący w najnowocześniejsze i najlepsze wędzarnie: mają się „pakować” ?
Postanowili więc walczyć o swoje i nasze prawa organizując się w siłę zdolną do wyrażania woli własnej i konsumentów. Znają swoją wartość, bardzo wiele ich wyrobów zostało wpisanych na Listę Produktów Tradycyjnych prowadzoną przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Zdobywają laury, ceryfikaty i międzynarodowe uznanie. Spotykamy ich wyroby wędliniarskie na krajowych i międzynarodowych wystawach, jarmarkach, targach, festynach kulinarnych, wreszcie w osiedlowych sklepach mięsnych .
W 2014 roku na Podkarpaciu w Pilznie powstało Polskie Stowarzyszenie Producentów Wyrobów Wędzonych Tradycyjnie. Jak podkreśla Fryderyk Kapinos - Prezes Zarządu Stowarzyszenia, jednym z pierwszych postulatów Stowarzyszenia skierowanych do polskich władz oraz KE Unii Europejskiej było:
- przedłużenie okresu przejściowego dla obowiązywania dotychczasowego poziomu 5,0 mikrogramów/kg benzo(a)pirenu dla mięsa wędzonego i produktów mięsnych zgodnie z rozporządzeniem (WE) nr 1881/2006
- utrzymanie dotychczasowego poziomu 5,0 mikrogramów/kg benzo(a)pirenu dla wszystkich produktów mięsnych lub wprowadzenie odstępstwa wyłącznie dla produktów mięsnych tradycyjnie wędzonych dopuszczającego zawartość benzopirenu do 5,0 mikrogramów/k
Dla laika powyższe liczby mają mniejszą wymowę niż groźnie brzmiący benzo(a)piren, trzeba jednak przyznać, że w/w wskażniki osiągane w wielu dzisiejszych wędzarniach są zdecydowanie niższe, a z tym benzo(a)pirenem żyjemy od tysięcy lat. Nie bójmy się więc kupować polskich tradycyjnie wędzonych wędlin. W życiu ciągle stajemy przed jakimś wyborem, niemniej wędliny kupowane na jarmarkach i kiermaszach są bezsprzecznie najsmaczniejsze (oczywiście od tych najlepszych lokalnych producentów, których prezentujemy w naszym Katalogu!).